Odpadamy z Mistrzostw Europy.

To koniec przygody reprezentacji Polski z Mistrzostwami Europy. Przegraliśmy 2:3 z Szwecją i odpadamy z Euro, zajmując ostatnie miejsce w grupie E. 

Mecz ze Szwecją miał zaważyć o pozostaniu Biało-Czerwonych na turnieju. Musieliśmy wygrać. Tylko trzy punkty dawały nam awans do 1/8 finału. Liczyliśmy, że forma kadry pod wodzą Paulo Sousy zwyżkuje. Po porażce ze Słowacją i remisie z Hiszpanią, w ostatnim starciu w fazie grupowej nie było już miejsca na potknięcia. 

Ze Szwedami zwykle grało się Polakom trudno. Przełom XX i XXI wieku to pasmo klęsk z ekipą ze Skandynawii. Na wielkiej imprezie przeciwko drużynie ,,Trzech Koron" graliśmy raz - w 1974 roku. Ten pojedynek wspominamy miło, ponieważ po trafieniu Grzegorza Laty triumfowaliśmy 1:0. Do tego zwycięstwa chcieliśmy nawiązać w środę w Sankt Petersburgu.

Zakładaliśmy, że nasi od początku spróbują zagrozić bramce pod dowództwem Robina Olsena. Stało się jednak inaczej i to my, od drugiej minuty, musieliśmy odrabiać straty.

Alexander Isak wymienił krótko piłkę z Emilem Forsbergiem. W tyle został Bartosz Bereszyński. Akcję Isaka zakończył Kamil Glik, lecz z asekuracją przybył Forsberg. Zawodnikowi RB Lipsk niefortunnie wybić futbolówkę próbował Kamil Jóźwiak, który minął się z celem. 29-letni Szwed doszedł do pozycji strzeleckiej, uderzył na długi słupek, a Wojciech Szczęsny nie zdołał skutecznie interweniować. 

Bereszyński częściowo się zrehabilitował w 14 minucie, gdy przeciął groźne podanie Isaka. 

W 17 minucie z rzutu rożnego dośrodkował Piotr Zieliński, a głową przymierzył Robert Lewandowski. Za pierwszym, jak i za drugim razem przy dobitce, efektem wysiłków ,,Lewego" była poprzeczka. Dwukrotne obicie obramowania bramki w takim momencie meczu to niewątpliwie wielki pech.

Próbowaliśmy tworzyć okazje, by wyrównać stan rywalizacji, ale w wielu przypadkach pomysły Polaków na rozegranie akcji kończyły się na, najczęściej dalekiej od celu, centrze w pole karne.

W doliczonym czasie gry, dobry strzał z dystansu, po wcześniejszym zagraniu Lewandowskiego na jeden kontakt, oddał Zieliński.

Podobnie pomocnik Napoli uderzył po przerwie, ale znów świetną paradą popisał się Olsen.

Na próbę ,,Ziela" odpowiedział Robin Quaison. Po fatalnym podaniu Jana Bednarka, Szwedzi napędzili atak i zmusili Szczęsnego do interwencji.

Mecz przyspieszył. Zza pola karnego przymierzył Grzegorz Krychowiak. Wydawało się, że jesteśmy coraz bliżej gola wyrównującego. 

Niestety, zamiast trafienia Biało-Czerwonych, oglądaliśmy podwyższenie prowadzenia Szwedów. Pojedynek z Dejanem Kulusevskim przegrał Przemysław Frankowski. Kulusevski pociągnął akcję, a następnie wyłożył piłkę Emilowi Forsbergowi. Ten strzelił tuż przy słupku. 

Na szczęście, szybko zareagowaliśmy na drugą bramkę rywali. Ważny odbiór zaliczył Kamil Jóźwiak. Prostopadle w stronę Roberta Lewandowskiego zagrał Piotr Zieliński. ,,Lewy" przełożył sobie futbolówkę na prawą nogę i fenomenalnym uderzeniem wlał nadzieję w serca polskich kibiców.

W 84 minucie flanką pobiegł Przemysław Frankowski. Skrzydłowy dośrodkował w pole karne do Lewandowskiego, który pięknie wykończył akcję. 

Do pełni szczęścia potrzebowaliśmy jeszcze jednego gola. Doczekaliśmy się. Niestety, dał on zwycięstwo Szwecji, a autorem był Viktor Claesson. 

Tym samym żegnamy się z Mistrzostwami Europy. Żegnamy się z poczuciem, że nasi ostatni rywale byli do pokonania. Przede wszystkim zawiedliśmy w meczu otwarcia ze Słowacją. To postawiło nam nóż na gardle. Szkoda, że remis z Hiszpanią nie popchnął piłkarzy Paulo Sousy dalej. 












źródło zdjęcia: Google grafika 

Komentarze

Popularne posty