Kilka klas gorsi. Lech wysoko przegrywa z Benficą i próbuje ratować co pozostało.
Tego meczu Lech Poznań nie miał prawa wygrać. Nie chodzi tu tylko o to, że ,,Kolejorz" od Benfici jest jakościowo gorszy, ale wicemistrzowie Polski to spotkanie sobie po prostu odpuścili. To dlatego, że próbują ratować co pozostało. A za tydzień pozostanie im tylko Ekstraklasa.
Przed meczem
Gdy Lech kwalifikował się do Ligi Europy, na inaugurację umiał momentami zdominować Benficę, potrafił grać jak równy z równym przeciwko Rangers i wygrał ze Standardem Liege, nie wypominano (lub robiono to rzadko) mu słabej postawy na krajowym podwórku. Jednak później nadeszły trzy mecze z rzędu bez zwycięstwa i w każdym z nich Lech tracił bramkę w dokładnie trzeciej minucie doliczonego czasu:
- Przeciwko Legii na 1:2
- Przeciwko Rakowowi na 3:3
- Przeciwko Standardowi Liege na 1:2
Przez pierwszy ,,Kolejorz" nie zdobył cennego punktu w starciu z największym rywalem. W drugim uciekło Lechowi bardzo potrzebne zwycięstwo, a ten ostatni zakończył jakiekolwiek marzenia o wyjściu z grupy Ligi Europy. Okazało się, że w europejskich rozgrywkach i tak nie da się nic ugrać, a krajowe biją na alarm. Dopiero dziewiąte miejsce w Ekstraklasie, a do podium strata już siedmiu punktów. To wszystko spowodowało, że trener Dariusz Żuraw spotkanie z Benficą poddał jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Zrobił to wystawiając rezerwowy skład. A podstawowy oszczędzając na Podbeskidzie.
Składy
Na nieubłaganą porażkę wyszła jedenastka pozbawiona: Ishaka, Modera, Ramireza, Tiby, Kamińskiego, Rogne i Czerwińskiego. Wyglądała ona następująco:
Bednarek; Puchacz, Dejewski, Satka, Butko; Sykora, Marchwiński, Muhar, Skóraś; Awwad; Kaczarawa.
Benfica to spotkanie potraktowała znacznie poważniej i od pierwszej minuty zagrał podstawowy skład z Pizzim, Nunezem, Vertonghenem i Evertonem na czele:
Vlachodimos; Grimaldo, Vertonghen, Otamendi, Gilberto; Chiquinho, Pires; Everton, Pizzi, Rafa Silva; Nunez.
Przebieg spotkania
Benfica powinna objąć prowadzenie już w 20 minucie, ale wtedy przed stratą bramki ochronił nas jeszcze Filip Bednarek, który instynktownie sparował strzał Pizziego. To uderzenie próbował dobijać Nunez, ale na nasze szczęście mu to nie wyszło.
Lech nie stwarzał choćby najmniejszego zagrożenia dla gospodarzy. W końcu musiało nadejść nieuniknione, czyli gol dla Benfici. Padł on po rzucie rożnym. Z idealnie mierzonego dośrodkowania Pizziego skorzystał stoper wicemistrzów Portugalii Jan Vertonghen.
,,Kolejorz" w pierwszej połowie nie istniał. Nie zaliczył żadnego kontaktu z piłką w polu karnym rywali i nie oddał ani jednego strzału celnego. Dał się zupełnie zdominować, przegrał walkę w środku pola, a skrzydłowi byli odcięci od akcji, których oni sami nie inicjowali. Nic nie wnosili także napastnicy, którym w czwartek grało się wyjątkowo ciężko. Najpierw żadnych konkretów nie przedstawił Kaczarawa, a później Ishak, który musiał zmienić Gruzina z powodu odniesionej przez niego kontuzji.
Półtorej minuty zajęło Benfice zamknięcie spotkania na Estadio da Luz. Właśnie w tyle czasu z wyniku 1:0 zrobiło się 3:0. Obie te bramki padły po błędach zawodników Lecha. Akcja, która została zwieńczona trafieniem na 2:0 zaczęła się od złego wyprowadzenia piłki przez bramkarza Filipa Bednarka. Gola zdobytego chwilę później zainaugurowała strata Marchwińskiego na własnej połowie. Pierwszą sytuację wykorzystał Darwin Nunez, a drugą Pizzi.
Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się wynikiem 3:0, z dystansu niezwykle precyzyjnie przymierzył Julian Weigl. Zawodnicy Lecha zapewnili mu największy komfort, nawet do Niemca nie doskakując.
Wnioski pomeczowe
Takiego przebiegu spotkania mogliśmy spodziewać się już po ogłoszeniu składów. Piłkarze Lecha byli tylko tłem dla kilka klas lepszych gospodarzy. ,,Kolejorzowi" w Lidze Europy pozostało już tylko jedno spotkanie. Przygoda z europejskimi pucharami kończy się bardzo brutalnie.
źródło zdjęcia: Google grafika
Komentarze
Prześlij komentarz