Brąz Polaków i wielki triumf Norwegów w konkursie drużynowym na Mistrzostwach Świata w lotach w Planicy.
Po piątkowo - sobotnich zmaganiach indywidualnych, w niedzielę przyszedł czas na konkurs drużynowy. Złoto, po walce z Niemcami do ostatniego skoku, zdobyli Norwegowie. Nasza drużyna, tak jak przed dwoma laty, Mistrzostwa Świata w lotach kończy z brązem.
Przed zawodami
Dotychczas w konkursach drużynowych na Mistrzostwach Świata w lotach wygrywali tylko Norwegowie, lub Austriacy. Ci pierwsi bronili tytułu zdobytego w 2018 roku. Jednak teraz ich lider się zmienił. Najlepszych skoczkiem ekipy Alexandra Stoeckla jest rewelacyjny w tym sezonie Halvor Egner Granerud. 24 - latek w sobotę przegrał o zaledwie 0,5 punktu z Karlem Geigerem i dzisiaj chciał poprowadzić zespół do zwycięstwa, by zgarnąć upragnione złoto. Jego największą przeszkodą znowu był Geiger, a właściwie dowodzone przez niego Niemcy. Nasi zachodni sąsiedzi dysponowali dwoma wczorajszymi medalistami, bo oprócz Geigera brąz zdobył Markus Eisenbichler.
Jednak w tej rywalizacji swoją obecność pragnęła zaznaczyć jeszcze nasza drużyna. Trener Michal Dolezal postawił na niekonwencjonalną kolejność startu Biało - Czerwonych. Przyzwyczailiśmy się, że najlepszy zawodnik z danego teamu skacze jako ostatni, razem z innymi liderami. U nas w czwartej grupie oglądaliśmy Dawida Kubackiego, który indywidualnie osiągnął najgorszy wynik z Polaków.
1 seria
Polacy ,,drużynówkę" zaczęli bardzo udanie. Po skokach Piotra Żyły (226 metrów) i Andrzeja Stękały (228 metrów) Biało - Czerwoni prowadzili. Jednak zmieniło się to gdy już na 205,5 metrze wylądował Kamil Stoch. Znacznie dalsze próby oddali Robert Johansson (220 metrów), a przede wszystkim Markus Eisenbichler (230 metrów). Nasza sytuacja nie poprawiła się po czwartej kolejce. 211 metrów Dawida Kubackiego wyglądało blado przy 238 metrach Karla Geigera i 235 Halvora Egnera Graneruda. Po pierwszej serii prowadzili Niemcy z przewagą 11,1 punktu nad Norwegią i 56,4 punktu nad Polską. Do walki o podium próbowała wmieszać się Słowenia tracąca do nas 18,4 punktu. Dramatycznie wyglądała sytuacja Austriaków. Timon - Pascal Kahofer uzyskał zaledwie 129,5 metra, co eliminowało ten zespół z rywalizacji o najwyższe cele.
2 seria
Początek serii finałowej znów dał nam wiele pozytywnych emocji, Najlepsze skoki w swoich grupach oddali Piotr Żyła (234 metry) i Andrzej Stękała (229 metrów). Rywale prezentowali się znacznie słabiej. U Niemców zawiódł Constantin Schmid (207,5 metra), a po stronie Norwegii Johann Andre Forfang (202,5 metra). Dzięki temu odrobiliśmy do obu nacji sporo punktów, ale w trzeciej i czwartej kolejce skakali u nich najlepsi zawodnicy.
Kamil Stoch w drugiej próbie znacznie się poprawił i poszybował 224 metry. Johansson dołożył jednak do odległości Stocha 5,5 metra, a zupełnie odleciał Markus Eisenbichler (236,5 metra).
Przed ostatnią kolejką Niemcy pokonywali Norwegię o 14,6 punktu.
Wyrobiliśmy sobie dużą przewagę nad czwartymi Słoweńcami, więc skok Dawida Kubackiego był już tylko formalnością. Mistrz Świata z Seefeld pofrunął ostatecznie na 209 metr i przypieczętował miejsce na najniższym stopniu podium dla Biało - Czerwonych.
Na górze Letalnicy zostało już tylko dwóch zawodników, między którymi miała rozstrzygnąć się walka o złoto.
Na taktyczną zagrywkę zdecydował się trener Norwegów Alexander Stoeckl. Obniżył on belkę swojemu podopiecznemu z 12 na 10 w celu uzyskania dodatkowych punktów za skrócony najazd. Granerud pomimo mniejszych prędkości poszybował na odległość 234,5 metra. Ponadto dostał bardzo wysokie noty za styl.
Manewr wykonany przy skoku Graneruda, powtórzył szkoleniowiec Niemców Stefan Horngacher. Jednak by móc cieszyć się z punktów z tytułu obniżonej belki, należy wylądować na przynajmniej 95% HS, czyli rozmiaru skoczni. W tym przypadku było to 228 metrów. Karl Geiger nie przekroczył tej granicy (224,5 metra) i nie zyskał cennych punktów. Sprawiło to, że nasi zachodni sąsiedzi przegrali z Norwegią wyraźnie, o 19,2 punktu.
źródło zdjęcia: Google grafika.
Komentarze
Prześlij komentarz