Legendy sportu: Rocky Marciano Cz.2.
...
Rocco Marchegiano po spędzonym okresie czasu w Taunton Lumber Team, w 1947 roku poszedł na testy do Chicago Cubs. Po spędzonych tam trzech tygodniach uznano go za nieprzydatnego. Marchegiano, zdecydował się zatem wrócić do boksu.
Jego trenerem został przyjaciel, Al Colombo, który, co ciekawe, z zawodu był mechanikiem. 17 marca 1947 roku Rocco stoczył pierwszą walkę w karierze. Wystąpił tam po pseudonimem Rocky Mack, żeby ukryć, że wrócił do boksu przed matką, która była tego przeciwniczką. Za wygraną przez nokaut w 3 rundzie nad Lee Eppersonem zarobił 35$. Po tej walce zdecydował powrócić do amatorskich pojedynków, co wydawało się niezrozumiałą decyzją. Niecały rok po tryumfie z Eppersonem został amatorskim Mistrzem Nowej Anglii. Jego ostatnią bitwą jako amator było zwycięskie starcie z Georgem McGinnisem w finale eliminacji do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Na Igrzyskach, jednak nie wystąpił z powodu kontuzji kciuka. Po tym wydarzeniu przeszedł na zawodowstwo. Specjaliści nie wróżyli mu, jednak dobrej kariery. Był przede wszystkim za niski i za lekki (178 cm i 88 kg), a także miał słaby zasięg (172 cm), dodatkowo, jak na początek zawodowstwa liczył już sobie aż 24 lata, więc do młodych nie należał, techniki też nie miał, jedynym sprzymierzeńcem była siła. Trafił za to na wybitnego trenera, już nie mechanika, lecz szkoleniowca, który wychował czterech Mistrzów Świata - Charleya Goldmana, który jak samo nazwisko wskazuje, niczym Midas, zamieniał wszystko w złoto. Goldman dużą wagę przykładał na pracę nóg i balans (podczas treningów związywał Marchegiano buty sznurówkami, tak, aby nie mógł wykonywać zbędnych ruchów, gdyż wtedy się przewracał). Rocco udoskonalił też uderzenia lewą ręką. Trafił na swojej drodze, jednak nie tylko na znakomitego trenera, lecz także na słynnego promotora Alla Weilla. Weill namówił go, aby zaczął walczyć jako Rocky Marciano. Duet Goldman - Weill, okazał się kluczowy, jeśli chodzi o karierę Rocky'ego.
Dopiero piętnasty rywal Marciano dotrwał wszystkich zakontraktowanych 10 rund, jednak także i on przegrał jak pozostała czternastka. 30 grudnia 1949 roku stoczył swoją dotychczas najtrudniejszą walkę w karierze z Carmine Vingo. Walkę w sławnym Madison Square Garden wygrał po tak brutalnym nokaucie, że Vingo miał złamaną podstawę czaszki i wylew. Natępnie był w śpiączce i miał sparaliżowaną połowę ciała. Na szczęście cudem przeżył. Marciano poczuł się winny i zapłacił za koszty hospitalizacji, a także dał mu kolejne 500$ zadośćuczynienia, co na tamte czasy było o wiele większą kwotą niż dziś. W rok 1950 wchodził z odbytymi 23 zawodowymi walkami z których wszystkie wygrał, a aż w 21 zwyciężył przez nokaut. Mimo, że nie miał tak dobrej defensywy jak ofensywy to był niesamowicie odporny na ciosy i zyskał kolejny przydomek nawiązujące do jego ringowego imienia - zaczął być nazywany ,,The Rock", czyli skała.
Ciąg dalszy nastąpi...
Część I:
Rocky Marciano Cz.1.
źródło zdjęcia: Google grafika
Rocco Marchegiano po spędzonym okresie czasu w Taunton Lumber Team, w 1947 roku poszedł na testy do Chicago Cubs. Po spędzonych tam trzech tygodniach uznano go za nieprzydatnego. Marchegiano, zdecydował się zatem wrócić do boksu.
Jego trenerem został przyjaciel, Al Colombo, który, co ciekawe, z zawodu był mechanikiem. 17 marca 1947 roku Rocco stoczył pierwszą walkę w karierze. Wystąpił tam po pseudonimem Rocky Mack, żeby ukryć, że wrócił do boksu przed matką, która była tego przeciwniczką. Za wygraną przez nokaut w 3 rundzie nad Lee Eppersonem zarobił 35$. Po tej walce zdecydował powrócić do amatorskich pojedynków, co wydawało się niezrozumiałą decyzją. Niecały rok po tryumfie z Eppersonem został amatorskim Mistrzem Nowej Anglii. Jego ostatnią bitwą jako amator było zwycięskie starcie z Georgem McGinnisem w finale eliminacji do Igrzysk Olimpijskich w Londynie. Na Igrzyskach, jednak nie wystąpił z powodu kontuzji kciuka. Po tym wydarzeniu przeszedł na zawodowstwo. Specjaliści nie wróżyli mu, jednak dobrej kariery. Był przede wszystkim za niski i za lekki (178 cm i 88 kg), a także miał słaby zasięg (172 cm), dodatkowo, jak na początek zawodowstwa liczył już sobie aż 24 lata, więc do młodych nie należał, techniki też nie miał, jedynym sprzymierzeńcem była siła. Trafił za to na wybitnego trenera, już nie mechanika, lecz szkoleniowca, który wychował czterech Mistrzów Świata - Charleya Goldmana, który jak samo nazwisko wskazuje, niczym Midas, zamieniał wszystko w złoto. Goldman dużą wagę przykładał na pracę nóg i balans (podczas treningów związywał Marchegiano buty sznurówkami, tak, aby nie mógł wykonywać zbędnych ruchów, gdyż wtedy się przewracał). Rocco udoskonalił też uderzenia lewą ręką. Trafił na swojej drodze, jednak nie tylko na znakomitego trenera, lecz także na słynnego promotora Alla Weilla. Weill namówił go, aby zaczął walczyć jako Rocky Marciano. Duet Goldman - Weill, okazał się kluczowy, jeśli chodzi o karierę Rocky'ego.
Dopiero piętnasty rywal Marciano dotrwał wszystkich zakontraktowanych 10 rund, jednak także i on przegrał jak pozostała czternastka. 30 grudnia 1949 roku stoczył swoją dotychczas najtrudniejszą walkę w karierze z Carmine Vingo. Walkę w sławnym Madison Square Garden wygrał po tak brutalnym nokaucie, że Vingo miał złamaną podstawę czaszki i wylew. Natępnie był w śpiączce i miał sparaliżowaną połowę ciała. Na szczęście cudem przeżył. Marciano poczuł się winny i zapłacił za koszty hospitalizacji, a także dał mu kolejne 500$ zadośćuczynienia, co na tamte czasy było o wiele większą kwotą niż dziś. W rok 1950 wchodził z odbytymi 23 zawodowymi walkami z których wszystkie wygrał, a aż w 21 zwyciężył przez nokaut. Mimo, że nie miał tak dobrej defensywy jak ofensywy to był niesamowicie odporny na ciosy i zyskał kolejny przydomek nawiązujące do jego ringowego imienia - zaczął być nazywany ,,The Rock", czyli skała.
Ciąg dalszy nastąpi...
Część I:
Rocky Marciano Cz.1.
źródło zdjęcia: Google grafika
Komentarze
Prześlij komentarz