Polska po fatalnej grze przegrywa z Holandią.

Reprezentacja Polski zaliczyła fatalny powrót po pandemii. Zespół Jerzego Brzęczka nie tylko przegrał, ale zrobił to w beznadziejnym stylu.

Jeden strzał celny przez 90 minut. To bilans naszego zespołu w zupełności oddający to, jak prezentowaliśmy się we wczorajszym spotkaniu. Z Holandią przegraliśmy w każdym aspekcie gry. Mieliśmy problemy z wyprowadzaniem piłki i przeprowadzeniem składnej akcji (624 podania do 353 i 548 celnych podań do 271) oraz z utrzymanie się przy niej (63% do 37% w posiadaniu piłki). Oczywiście nie spodziewałem się, że to my będziemy prowadzili grę na połowie Holendrów, ale nie podejrzewałem, że środek pola oddamy praktycznie bez walki i nie będziemy stwarzać żadnego zagrożenia z kontr. 

Ponadto wygraliśmy prawie dwa razy mniej pojedynków od ,,Pomarańczowych" (70 do 36 w tym aspekcie dla gospodarzy). Cofnęliśmy się bardzo głęboko i wręcz zaprosiliśmy drużynę pod wodzą Dwighta Lodewegesa do tworzenia akcji pod naszym polem karnym. 

Mecz mógł zakończyć się wynikiem znacznie okazalszym niż 1:0.

Biało - Czerwoni mogli przegrywać już w 20 minucie, kiedy dogodnej okazji nie wykorzystał Promes. 

Na koniec pierwszej połowy po sprytnym podaniu Memphisa Depaya w słupek trafił Frenkie de Jong. 

Cztery minuty po zmianie stron w znakomitej pozycji znalazł się Depay, ale źle przyjął piłkę i i nie oddał nawet strzału.

W 57 minucie pięknego krosa posłał Virgil van Dijk, ale uderzenie bardzo aktywnego we wczorajszym meczu Depaya obronił Wojciech Szczęsny.

Trzy minuty później Holendrzy zdobyli zasłużoną bramkę. Tuż pod linię końcową boiska piłkę przeniósł de Jong, a tam dopadł do niej Hateboer, który momentalnie zagrał wzdłuż do Stevena Bergwijna. Zawodnikowi Tottenhamu wystarczyło tylko skierować futbolówkę do pustej bramki. Nie popisał się Bartosz Bereszyński, który przeciął granicę spalonego.

Po stronie Polaków należy wyróżnić jedną sytuację. W 31 minucie zmagań nasi złożyli jedyną składną akcję. Najpierw akcję rozciągnął Zieliński, który dograł do Szymańskiego. Ten podał do Klicha, który wypuścił Kedziorę.  Prawy obrońca Dynama Kijów wyłożył piłkę Krzysztofowi Piątkowi, ale on strzelił zbyt łatwo do obrony dla Jaspera Cillessena. 

W kadrze zadebiutował Jakub Moder, a po raz pierwszy od pierwszej minuty zagrał Kamil Jóźwiak. Na środku ataku, pod nieobecność Roberta Lewandowskiego, wystąpił Krzysztof Piątek, który został następnie zmieniony przez Arkadiusza Milika. 

Wydawałoby się, że po takim spotkaniu sztab szkoleniowy powinien mieć dużo do myślenia. Jerzy Brzęczek, nie po raz pierwszy, zszokował swoimi pomeczowymi wypowiedziami:

- Patrząc na przeciwnika, jestem zadowolony z gry i z naszego poruszania się na boisku.

To wypowiedź jest kompletnie nie na miejscu. To, że graliśmy z wyżej notowanym przeciwnikiem, nie usprawiedliwia braku żadnych okazji strzeleckich i zaparkowania autobusu pod bramką Szczęsnego.

- Wiedzieliśmy, że gramy z reprezentacją Holandii, która będzie miała nad nami przewagę, jeśli chodzi o atak pozycyjny. Holendrzy nie stworzyli jednak zbyt wielu sytuacji. Popełniliśmy jeden błąd, złamaliśmy linię spalonego i za to zostaliśmy ukarani. Tak jest w piłce nożnej na międzynarodowym poziomie.

Czy Holendrzy naprawdę nie stworzyli zbyt wielu sytuacji? Moim zdaniem mieli ich na tyle dużo, żeby zwyciężyć z nami 3/4:0. 

Dotychczas w Lidze Narodów zagraliśmy pięć spotkań. Wszystkie za kadencji Brzęczka. Jeszcze żadnego nie wygraliśmy, w dwóch zremisowaliśmy, a trzy przegraliśmy. 

W drugim meczu ,,polskiej" grupy A, Włochy zremisowały 1:1 z Bośnią i Hercegowina. Naszymi poniedziałkowymi rywalami będą właśnie zawodnicy z kraju ze stolicą w Sarajewie. Jeśli nie wygramy tego spotkania, obawy przed zbliżającym się wielkimi krokami przyszłorocznym Euro zaczną się nasilać. 













źródło zdjęcia: Google grafika 

Komentarze

Popularne posty