Podium drużyny, upadek Żyły, comeback Stocha i lider Tande, czyli co działo się podczas weekendu w Wiśle.

Za nami pierwszy weekend ze skokami narciarskimi w tym sezonie. Trzeba ocenić go jak najbardziej pozytywnie. Drużynowo zajęliśmy trzecie miejsce, a indywidualnie Kamil Stoch dokonał nie lada wyczynu i z 12 miejsca awansował na najniższy stopień podium. 
Poniżej zamieszczam relacje z dwóch konkursów.

Konkurs drużynowy, sobota.
W pierwszym, sobotnim konkursie drużynowym, Polacy wystąpili w składzie: Piotr Żyła, Jakub Wolny, Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Po pierwszej serii nasi prowadzili. Jednak później po świetnym skoku Philippa Aschenwalda na 133 metr i przeciętnym Piotra Żyły na 117 metr, to Austriacy objęli prowadzenie. Następnie 22 punkty dołożył nam Daniel Huber, który poleciał aż o 15 metrów dalej od naszego Kuby Wolnego. Stoch oddający próbę w trzeciej turze skoczył znacznie lepiej niż Austriak Jan Hoerl, jednak na znakomite warunki trafił Marius Lindvik z Norwegii i poszybował aż 128 metrów. Tym samym przed nas wskoczyli Norwedzy. Nam udało się obronić podium od atakujących Słoweńców i skończyliśmy na jego najniższym stopniu. Wygrali Austriacy, a za nimi uplasowali się Norwegowie.
Gdyby zrobić indywidualną klasyfikację z noty osiągniętej przez pojedynczego zawodnika najlepszy okazałby się Dawid Kubacki. To on w sobotę skakał najlepiej. Żyła byłby dziewiąty, a Stoch trzynasty.


  

















Konkurs indywidualny, niedziela.
Następnego dnia do rywalizacji w pierwszym w sezonie konkursie indywidualnym stanęło 50 zawodników, którzy wcześniej przeszli kwalifikacje. Wśród nich znajdowało się ośmiu Polaków. Jednak aż pięciu z nich: Aleksander Zniszczoł, Paweł Wąsek, Stefan Hula, Jakub Wolny i Piotr Żyła nie awansowało do serii finałowej. Żyła uległ groźnemu upadkowi. Stracił równowagę podczas lądowania i uderzył niebezpiecznie głową o zeskok. Cała twarz pokryła się natychmiast we krwi. Zgodnie z najnowszymi doniesieniami nasz skoczek nie doznał żadnej kontuzji, lecz jest poobijany szczególnie na twarzy.
Do serii finałowej zakwalifikowała się, więc tylko trójka Polaków: Maciej Kot, Dawid Kubacki i Kamil Stoch. Kot zajmował 21 pozycję, Kubacki 14 lokatę, Mistrz z Zębu był 12. Pogoda w Wiśle nie dopisywała, a wiatr pisał swój własny scenariusz. Na ,,Malince" rozgrywała się prawdziwa loteria. Wystarczy tylko przypomnieć sytuację z pierwszej serii, w której Markus Eisenbichler trafił na fatalne warunki, miał wiatr z tyłu przyciskający do zeskoku i spadł tuż za bulą na 73 metr. Miał dodane 4,5 punktu. Skaczący tuż po nim Robert Johansson wylosował wyśmienite warunki, poszybował na 130,5 metra i miał odjętych aż 17,3 punktu...
Po pierwszej rundzie prowadził Karl Geiger, przed Danielem Andre Tande i Robinem Pedersenem.
W drugiej serii Kot spadł z 21 na 25 miejsce. Zaś Dawid Kubacki awansował z 14 na 7. Jednak to co działo się w przypadku Stocha... Trzykrotny Mistrz Olimpijski wylądował na 126,5 metra. Po swoim skoku objął prowadzenie, lecz to mu gwarantowało zaledwie 12 pozycję. Co ciekawe był niezadowolony ze swojego skoku, co pokazał wymownym gestem. Wydawało się, że zaraz ktoś go zmieni na pozycji lidera, lecz skakali kolejni zawodnicy i nic się nie zmieniało. W końcu na prowadzenie wyszedł Anze Lanisek. Gdy swoje skoki psuli Johansson, Hoerl, Pedersen, szanse Stocha wzrastały, lecz ktoś z dwójki Daniel Andre Tande, Karl Geiger musieli uplasować się za Kamilem. Tande wykonał świetny lot na 129 metr, a prowadzący dotychczas Geiger wylądował już na 118 metrze i Kamil Stoch mógł cieszyć się razem z kibicami podium!


















źródło zdjęć: Google grafika

Komentarze

Popularne posty